I na pewno każdy/a/x z Was to już poczuł. Ten jeden moment kiedy powietrze zaczyna pachnieć chęcią wyjścia, zrobienia czegoś, przejścia, zasadzenia, pokopania piłki, pokopania w ziemi. Poczuli to już właściciele małych sklepików w pobliskim miasteczku wystawiając za szybę pantofle z dziurkami, przez które filuternie będzie głaskał stopy ciepły wiatr. Poczuli to sprzedawcy i sprzedawczynie kalafiorów i pan ze sklepu telefonii komórkowej wyżej warzywniaków. Poczuli staruszkowie czekający na przystanku na niebieski autobus Golcowa – Humniska. Rozpięli płaszcze, otworzyli drzwi na oścież i zobaczyli pierwszy raz w tym roku więcej niż czubki butów, niedopałki petów, zrudziały śnieg pod nogami kiedy się idzie z głową zakutaną w szalik, zakutaną w kaptur, zakutaną w zadanie pokonania przestrzeni od punktu A do punktu B z jak najmniejszą stratą energii cieplnej. Poczuli i zauważyli nowy napis sprejem na kiosku z sadzonkami mówiący niepochlebnie o nieznanej bliżej Jadzi. Poczuli, że przestrzeń nie musi już być do pokonania, że czule obcuje z twarzami wystawionymi na przyjemne doznania. Zauważyli ciasteczka w witrynie kiosku przy przystanku – czy ten kiosk był tu przez cały czas, czy wyrósł wczoraj? Zauważyli kalafiory za 12,90 oraz kalafiory mniejsze i bardziej pokarcerowane za 6,90. Usłyszeli kaszel pani pilnującej publicznych kibelków i żart „Ocho, gruźlica” wypowiedziany zachrypłym głosem zza otwartych drzwi na przestrzał wiosny drzwi.
Każdy to poczuł i każdy nagle wziął głęboki oddech, aż chrupnęło w kręgosłupie, wciągając do nosa głęboko zapach pobliskiego miasteczka. Zapach słońca na zeszłorocznych liściach. Zapach warzyw z koszyka zupełnie za friko dla królików albo na komposty. Zapach potu ludzi, którzy za ciepło się ubrali i wspięli się dopiero co na górkę gdzie mieści się PKS. Zapach wiatru rozpraszającego na chwilę wszystkie inne zapachy, niosącego w sobie obietnicę, radość, chęć. Żeby kupić pantofle, kupić kalafior, nową garderobę w lumpeksie, wyjść na miasto, rzucić przez ramię spojrzenie na kolegę ze starszej klasy, rzucić palenie, odchudzić się, zjeść pączka, przebiec się kawałek, otworzyć okno, posprzątać taras, wymienić firanki. „W kuchni w szafce za kredensem na półce są białe firanki” – instruuje kogoś niezorientowanego przez telefon pani zatrzymana na parkingu przy zapleczu wielu sklepów. Wyjść na pocztę i zapłacić rachunek. Posadzić sadzonki w balkonowych rynienkach. Zdjąć kurtkę, ubrać się ładnie, wyczyścić samochód. Stanąć przed przejściem dla pieszych i cieszyć się z czekania na czerwonym po tej stronie ulicy, po której na twarz pada światło. O tak. Skończyła się zima. Przedszkolaki wyroiły się na drogę i stoją grzecznie w parach również czekając na autobus powrotny do Humnisk po imprezie dla przedszkolaków w najbliższym miasteczku.
I chociaż o osiemnastej już robi się ciemno to powietrze pachnie pierwszym wiosennym deszczem.
留言